12:16

#4 Nietypowe powroty

#4 Nietypowe powroty

 


Nawet nie wiem, jak do tego doszło, że postanowiłam coś tutaj napisać. Przyznam się bez bicia - nawet nie pamiętałam, że ta strona istnieje. Ostatnio po prostu naszła mnie jakaś wewnętrzna ochota na pisanie swego rodzaju "pamiętnika". Podejść do tego typu dzienników miałam już chyba miliard, o czym chyba wspominałam również w pierwszym poście tutaj. Zresztą już sama częstotliwość postów daje wiele do myślenia, hehe. Możecie mi wierzyć, iż w międzyczasie powstało co najmniej dziesięć kopii roboczych, trzy Wordy, które miały być dziennikami oraz dwa zeszyty, które koniec końców też zostały przerobione na brudnopisy. Także doskonale widać, jak to jest z moją wytrwałością 😉 

Przejdźmy do rzeczy. Przez te ostatnie cztery lata w moim życiu zmieniło się naprawdę wiele. Jestem już właściwie na wylocie pierwszego stopnia studiów, zamierzam wybrać się na magisterkę, wczoraj rozpoczęłam staż w branży IT oraz od dwóch lat jestem w szczęśliwym związku. Przede mną jeszcze obrona pracy dyplomowej, która już za dwa tygodnie, ale jakoś się tym nie przejmuję zbytnio. Tyle przesiedziałam nad tym g. że naprawdę będę potrafiła się wybronić (zresztą recenzje mam pozytywne, także raczej nie będzie tak źle). Jestem z siebie naprawdę dumna, że udało mi się to napisać. Nie taki diabeł straszny, jak go malują, chociaż na początku pisania nie mogłabym tego powiedzieć. Po prostu z czasem dochodzi do człowieka to, jak powinno się to robić, że trzeba być SPRYTNYM (ulubione słowo mojego promotora, zaraz po "świetnie") i starać się nie lać niepotrzebnie wody, tylko pisać zwięźle i na temat. Także jakoś to poszło, pewnie będę jeszcze klęła podczas pisania magisterki, ale to dopiero za dwa lata hehe. 

Mój luby ma iście ciekawe hobby, bowiem lubi sobie "powojskować", zatem na wakacje wybiera się na jakieś szkolenie z kolegami na oficera czy coś takiego. Nie ma go do września, od wczoraj:) No i też jest to powód dla którego postanowiłam coś tutaj popisać. Jestem straszną paplą i uwielbiam rozmawiać z moim chłopakiem na miliard głupich i niegłupich tematów. A teraz jak go nie ma i kontakt z nim będzie ograniczony, to będę musiała jakoś inaczej wylewać swoje żale, np. tutaj. Teoretycznie można powiedzieć, że od tego ma się przyjaciół też, prawda? A i owszem, od tego również są przyjaciele. Mam dwie bliskie przyjaciółki, a i nasza paczka z liceum też się nawet trzyma, jednak jak już się jest dorosłym, to trochę się to wszystko zaciera, szczególnie gdy rozpoczyna się już staż/pracę. Trochę się wszyscy od siebie oddalamy i jest to jak najbardziej naturalny proces, jednak mimo wszystko na studiach nie mam zbyt wielu znajomych (przez zdalne mój kierunek nie jest ze sobą jakoś szczególnie zżyty), a mam wrażenie, że poznanie kogoś nowego tak "od czapy" w dzisiejszych czasach graniczy z cudem. Jestem osobą, która uwielbia przebywać wśród ludzi, także taka samotność czasami mi doskwiera. Wczoraj na pierwszym dniu w firmie poznałam parę fajnych osób, ale wiecie jak to jest jak się poznaje na szybko garstkę ludzi - po pierwsze nie pamiętasz ich imion, a po drugie nie wymieniacie się od razu kontaktami, aby móc się później do siebie odezwać. Także mam nadzieję, że w moim teamie będą spoko osoby, by móc później razem gdzieś powychodzić. Zresztą mają nam zorganizować jakąś imprezę integracyjną, także fingers-crossed ✌

Na razie to chyba na tyle. W nagłówku Raya z bajki Disneya Raya i ostatni smok. Dawno mi się żadna nowa bajka nie podobała tak jak ta. Naprawdę polecam cieplutko każdemu. Nawet Encanco w mojej opinii nie było tak dobre. Znaczy się muzycznie - majstersztyk (zwłaszcza piosenka Surface Pressure, omg kocham), jednak fabularnie - mocne meh. Za to Raya mega mi się podobała! Trochę miała dla mnie taki vibe Avatara, jednak nie do końca, co właśnie bardzo mi się spodobało. No i ogólnie postacie, cały świat przedstawiony - naprawdę warto obejrzeć. Z takich polecajek to mogę jeszcze z mojej strony zaproponować serial The Boys. Właśnie wychodzi końcówka 3. sezonu i jestem wkurzona, bo oglądamy to razem z chłopakiem, ale jak pojechał to muszę poczekać aż wróci, bo obiecałam mu, że obejrzymy to razem 😒 Na co ja się pisałam... 

Do następnej notki! 


05:04

#3 O Tomb Raiderze słów kilka

#3 O Tomb Raiderze słów kilka
Od dziecka towarzyszy mi Lady Croft. Oczywiście mam tu na myśli w przenośni. Tomb Raider był moją pierwszą grą, w którą grałam wraz z koleżankami z podstawówki. Właściwie to zaczęło się od tego, że patrzyłam, jak moja siostra w to gra (zanim to oglądanie na YT stało się modne!) i bałam się straszliwie. Ogólnie to ja zawsze bałam się wszystkiego, nawet własnego cienia, także wyobraźcie sobie, jak mała Zuzia z koleżankami z klasy "grają" w klasyczne Tomb Raidery, a ich poziom adrenaliny podchodzi pod maksimum. Tak było. 

11:16

#2 Ględzenia poświątecznego garść

#2 Ględzenia poświątecznego garść
Teoretycznie miałam się teraz uczyć fizyki, a notkę pisać wczoraj - ale wyszło, jak wyszło i oto piszę ją teraz (chociaż tak między nami jestem pewna, że na raz mi nie wyjdzie, haha). Przed pójściem na angielski i nie zaraz po szkole. A mówiąc już o moim super wyjściu - to nie wiem, jak ja tam dojdę. Kupiłam sobie takie fajne wiosenne botki na obcasie, które dzisiaj dobiły moje stopy i ledwo chodzę po domu we frotowych skarpetach, a co dopiero mam iść na drugi koniec miasta. Zabawa :)

03:53

#1 Parafialnych ogłoszeń część

#1 Parafialnych ogłoszeń część
Woohoo nie wierzę, że po tylu latach znowu bloguję! Kurcze, chyba powinnam otworzyć jakiegoś szampana, ale po ostatniej imprezie powiedziałam sobie, że na razie nie piję :)) Także trzeba się obyć bez tych wszystkich wiwatów, ale wierzcie mi, że jestem z siebie niemal tak dumna, jak gdy nie muszę poprawiać sprawdzianów z fizyki. Pamiętam jeszcze, jak się blogowało na onecie, a potem pojawił się blogger i jakoś zapał zmalał. Ale życzę sobie, by ten blog przetrwał dłużej niż miesiąc - może stanę się kiedyś słynna i wydam książkę? Wish me that :D

Dobra, to jest pierwszy wpis i wypada się przedstawić i w ogóle. Raczej pewnie zdążyliście się zorientować, że z zakładki "Autorka" raczej wiele się o mnie nie dowiecie. Och, dear! Ale spokojnie już nadciągam z pomocą! Jestem Zuza, mam 18 lat i jestem *ehk-em* na mat-fiz-infie. Też nie wiem, jak mogłam zrujnować sobie tak życie, ale teraz muszę użerać się z moją wspaniałą wychowawczynią i jej wspaniałymi lekcjami fizyki. Jak niegdyś naprawdę lubiłam ten przedmiot, teraz nienawidzę go całym sercem, ale whatever na humana nie idę, bo daty i Mickiewicz mnie zabiją. 

Mam dosyć specyficzne podejście do życia. W sumie to nie - jednak chyba każdy ma takie. Kurcze, ten moment, kiedy uzmysławiasz sobie, iż nie jesteś wyjątkowa, jest naprawdę dołujący :( Damn, a miało być tak pięknie! Tak czy siak gdy byłam w gimnazjum, uważałam, że życie "prawdziwego" ucznia zaczyna się dopiero od liceum. Wiecie prawdziwa mobilizacja, chęć do życia i te sprawy.
Hahahahahha,
dobry żart - wiem :D
No ale kiedy w końcu przekroczyłam próg jakże elitarnego liceum, dostałam prawego sierpowego od rzeczywistości. Serio nie wiem, czego się spodziewałam, ale na pewno nie tego, że każdy ma cie za przeproszeniem - w tyłku. Prócz mojej Pani od matmy (którą kocham całym serduszkiem, jeżeli to czyta, to niech wie) wszyscy traktują cie z buta. I mimo mojego niegdysiejszego optymistycznego patrzenia na świat, zamieniłam swoje różowe okulary na czarne soczewki, bo ostatnio potrafię naprawdę tylko na wszystko narzekać i sarkastycznie komentować. Damn, rozterki nastolatki tak bardzo.

Tak czy siak - założyłam tego bloga, aby móc wylewać swoje morze łez na klawiaturę. By móc narzekać na to, że jedna z moich ulubionych serii książkowych dostała koszmarną ekranizację (tak "Dary Anioła" to o was mówię!), a na dodatek druga ukochana trylogia dostała się w ręce tych samych twórców (Saro J. Maas jak mogłaś na to pozwolić?!). Bardzo często będę pisała o serialach, bo oglądam je nałogowo, a widniejąca wszędzie postać Blair Waldorf chyba doskonale o tym świadczy. Jeżeli mam być szczera to zastanawiałam się, czy nie umieścić w nagłówku Pani Madzi Gessler, ale jednak Queen B. musi zająć swoje zaszczytne miejsce. 

No i jeszcze na koniec chciałabym podziękować mojej super psiapsi Weronice z bloga recenzuje-od-ksiazki-strony, która nakłoniła mnie do założenia tego bloga. Będę Ci komentować wszystkie wpisy, mała :* Skłoniłaś mnie do siedzenia i myślenia - dość długo jak na mnie - nad nazwą, aż w końcu stanęło na cupio-vivere. To ponoć po łacinie znaczy "chęć życia", hehe. Piszę ponoć, bo nigdy nie wiadomo jak ten tłumacz Google działa naprawdę ;) No ale brzmi mądrze, a miało brzmieć mądrze, to znaczy, że jestem super mądra :))))

Wyszukujcie sarkazmików w kolejnych pościkach, a będziecie zdobywać super punkciki. Nie no śmieje, ale tak ostrzegam - nie bierzcie wszystkiego do siebie czy coś, tak tylko ostrzegam na przyszłość, bo w końcu to taki post z ogłoszeniami parafialnymi.

xoxo pyśki :*

Copyright © 2016 Życie, życie jest nowelą! , Blogger